W Parku Ujazdowskim było wszystko to, co Michaszek lubi robić najbardziej. Zaczęło się od ganiania kaczek i awantury o to, że nie dają się złapać. Potem było moczenie rąk w fontannie i żal, że tylko rąk. I wreszcie zjeżdżanie ze zjeżdżalni. Zjeżdżał Michaszek i zjeżdżali rodzice. Dopóki na horyzoncie nie pojawił się strażnik.
poniedziałek, 31 maja 2010
niedziela, 30 maja 2010
piątek, 28 maja 2010
Pierwszy raz sama
Hubert wybrał się na pępkowe do Cliva Owena, a ja po raz pierwszy zostałam sama z dwójką dzieci. Zapowiadało się łatwo i przyjemnie - Jaś spał, a Michasiowi włączyłam ukochane Teletubisie i udało mi się nawet poczytać książkę. Potem się zaczęło. Kiedy nadszedł czas na mycie, przewijanie i układanie Michasia do snu, Jaś zaczął lamentować. Przewinięcie, nakarmienie i noszenie na rękach nie przyniosło upragnionej ciszy, niestety każde odłożenie do łóżeczka kończyło się natychmiastowym płaczem. Postanowiłam więc chwilowo zignorować Jasia i zająć się Michasiem. Kiedy już udało mi się złapać Michasia, umyć, przewinąć i zapakować w piżamę - a wszystko przy akompaniamencie spazmatycznych szlochów Jasia - Michaś radośnie przykucnął, natężył się i z wielce zadowoloną miną strzelił olbrzymią kupę. Chcąc nie chcąc, bardziej nie chcąc, wszystkie czynności musiałam więc powtórzyć. Kiedy Michaś był już (po raz drugi) gotowy do pójścia spać i wystarczyło jeszcze tylko podać mu lekarstwa (bo przeziębiony), wzięłam Jasia na ręce, żeby spróbować uśpić najpierw jego. W tym czasie Michaś wpakował kalejdoskop do szklanki z wodą zalewając pół mieszkania. Odłożony Jaś ponownie zalał się łzami. A Michaś stanowczo odmówił przyjęcia lekarstw, wyrywając się, wymachując na oślep rękami i oblewając się od stóp do głów klejącym syropem. W dodatku, nie wiem kiedy, ale pewnie gdy zajmowałam się Jasiem, zdołał powyjmować z pudełek wszystkie płyty DVD z półki i porozrzucać po podłodze. Wtedy nie wytrzymałam i na skraju załamania nerwowego zadzwoniłam do Huberta z błaganiem, żeby natychmiast wracał.
czwartek, 27 maja 2010
Pobudka
Michaś obudził dziś Huberta w miły sposób - przecierając mu twarz mokrymi chusteczkami do pupy. Pierwszą myślą Huberta po przebudzeniu było pytanie - czyste, czy brudne?
Później próbował obudzić Jasia wrzucając mu do łóżeczka różne prezenty, głównie samochody. W końcu jednak, zniechęcony brakiem reakcji, przemyślał sprawę i wpakował mu do buzi smoczek.
Później próbował obudzić Jasia wrzucając mu do łóżeczka różne prezenty, głównie samochody. W końcu jednak, zniechęcony brakiem reakcji, przemyślał sprawę i wpakował mu do buzi smoczek.
niedziela, 23 maja 2010
Jasiowe minki
Czy mężczyźnie wypada ubierać się na różowo? Moim zdaniem dopóki nie skończy trzech miesięcy, jak najbardziej tak. A w śpiochach powinni chodzić przez całe życie. O ile byłoby zabawniej gdyby wkładali je do pracy zamiast niewygodnych garniturów i absurdalnych krawatów, obowiązkowo takie ze stópkami i zapinane na zatrzaski w kroku.
Jaś już nie śpi 24 godzin na dobę, a jakieś 23. Pozwolił sobie nawet na małą sesję zdjęciową z otwartymi oczami.
Ślub
Pierwsza większa impreza Jasia. Jako mistrzowie organizacji godzinę przed ceremonią ustaliliśmy, że na liście prezentów zostały już tylko śpiwory i deska do prasowania. Postawiliśmy na śpiwory, które na skutek pęknięcia torby rozsypały nam się po całym parkingu. Zdążyłam jeszcze kupić sukienkę, bo - co przyjęłam z niejakim zdziwieniem i bez specjalnego entuzjazmu - jakoś w żadną z tych, które mam w szafie się nie zmieściłam.
I wesele było. I dało się z dwójką dzieci.
sobota, 22 maja 2010
Park Dreszera
Opracowaliśmy system wychodzenia na spacery z dwoma wózkami. Wygląda to tak, że ja prowadzę wózek z Jasiem, Michaszek jedzie na Hubercie, a Hubert prowadzi pusty wózek Michaszka. Michaszek nie znosi jeździć wózku. Michaszek ewentualnie zgadza się pojechać w wózku tylko przez chwilę siedząc bokiem albo na stojąco tyłem do kierunku jazdy.

Jaś jest niesamowicie spokojny, przez całą dobę śpi, z przerwami na jedzenie. Kiedy kończy jeść już mu się bródka trzęsie, bo zasypia. Powieki jeszcze uchylone, ale oczy już uciekają do góry. I tak do następnego karmienia.
Tak wygląda człowiek po przeniesieniu 13 kg z Pola Mokotowskiego do Parku Dreszera. Spacer farmera to przy tym pikuś.
A tak wygląda człowiek przeniesiony z Pola Mokotowskiego do Parku Dreszera. Pełny sił do zabawy.
poniedziałek, 17 maja 2010
Jaś
13 maja Jaś zdecydował się powiększyć naszą rodzinę. O 19.30 dojechałam do szpitala, a o 21.35 miałam już dziecko na ręku.
Na pierwszy rzut oka Jaś wygląda kropka w kropkę jak Michaś zaraz po urodzeniu, ale różnią się szczegółami - mają zupełnie inne dłonie i kształt paznokci oraz nosy.
Czego na zdjęciu nie widać, to błękitnych oczu i burzy czarnych włosów pod czapką.
Michaś początkowo myślał, że Jaś to jakaś nowa zabawka dla niego. Przyjął ją z entuzjazmem i od razu chciał sprawdzić jakość wykonania - czy oczy i nos dobrze się trzymają i czy da się Jasia podnieść chwytem za ubranko. Potem koniecznie chciał wpakować się Jasiowi do łóżeczka, ale poszedł na kompromis i poprzestał na bujaniu się w gondoli jasiowego wózka. W tejże gondoli urządził sobie własne legowisko, w którym obłożył się ulubioną żółtą poduszką, mnóstwem książek i oczywiście autem.
A teraz od czasu do czasu podchodzi do łóżeczka, w którym śpi Jaś, przygląda się z zaciekawieniem, miło zagaduje i daje w prezencie różne zabawki.
środa, 12 maja 2010
Auto
Michał przechodzi okres fascynacji samochodami. Kiedy tylko znajdzie się w jakimś, robi wszystko żeby pokierować. Codziennie prosi, żeby go stawiać na oknie w sypialni, skąd może podziwiać zaparkowane i przejeżdżające pojazdy, promieniejąc przy tym z zachwytu i wykrzykując z namaszczeniem: - auto!
Okno naszej sypialni to weneckie lustro, w którym większość przechodzących ludzi nie potrafi sobie odmówić przejrzenia się, zrobienia pełnego makijażu (byłam świadkiem!) czy choćby poprawienia włosów. Czasem ich straszę uderzając z nagła w szybę i wtedy śmiesznie odskakują.
A ostatnio kiedy Michał był w trakcie kontemplowania aut, jakiś pan postawił inne dziecko na parapecie z drugiej strony. Ale heca!
U dziadków są do zabawy tradycyjne zabawki - z drewna i z metalu, nie żadne kolorowe plastiki. Jest też mnóstwo albumów ze zdjęciami starych eleganckich samochodów. Michałowi najbardziej przypadły do gustu widoczne na zdjęciach samochód i samolot, który babcia Iza przywiozła z Anglii.
piątek, 7 maja 2010
Deszcz
W czasie deszczu dzieci się nudzą.
Co chwila wyglądamy przez okno i sprawdzamy, czy już przestało padać.
Michał próbuje wkładać buty, żeby chociaż po domu pospacerować. A potem wchodzi do wózka i przypina się w nim, żeby dać do zrozumienia, że on tak czy inaczej żąda spaceru, że żaden deszcz mu nie straszny, no bo co w końcu, kurcze blade.
czwartek, 6 maja 2010
Domowe spa
Duże perfumerie mają to do siebie, że do każdego kupionego produktu hojnie darowują rozmaite próbki innych kosmetyków. Ładnym i brzydkim, starym i młodym, kobietom i mężczyznom. Wszystkim. Ale o ile jeszcze Tomasz Kamel i Paweł Deląg w większości przypadków, wiedzeni nieomylną intuicją są w stanie zorientować się, do czego służą zamknięte w tajemniczych fiolkach i torebeczkach specyfiki, o tyle przeznaczenie niektórych próbek, dla przeciętnego mężczyzny może stanowić twardy orzech do zgryzienia.
Wiadomo nie od dziś, że mężczyzna podobnie jak nie lubi pytać obcego o drogę, tak nie lubi pytać swojej żony o przeznaczenie kosmetyku. Takie pytanie jest niehonorowe. Takie pytanie jest niegodne mężczyzny i pytającego ośmiesza. Takie pytanie robi z mężczyzny pajaca.
Za to eksperymentowanie i poznawanie świata na własną ręką jest jak najbardziej wporzo. Co z tego, że czasem coś się może pomylić i nieopatrznie można wziąć korektor maskujący za regenerującą maseczkę i zaaplikować sobie podczas kąpieli kilkucentymetrową warstwę różowego mazidła?
Zresztą prawdziwy elegant powinien maskować swoje przebarwienia, wypryski i sińce pod oczami nie tylko przed ludźmi, ale także przed mieszkającymi w łazience i zerkającymi ukradkiem spod sedesu na kąpiącego się, rybikami cukrowymi.
Subskrybuj:
Posty (Atom)